Niedawno na grupie "@Zakochani w fantasy" pojawił się wpis Marii Zdybskiej na temat kruków i ich roli w literaturze fantasy. Myślę, że jest niebagatelna.
Lubimy kruki. Dlatego w kolejnych częściach przygód Jarogniewa będzie przewijał się motyw kruka, jako posłańca Bogów oraz przyjaciela wspierającego bohatera swą mądrością.
Poniżej cytuję fragment powieści DEMONY PRZESZŁOŚCI, która pojawi się niebawem.
* * *
[...] Ludzie nie dostrzegli albo może nie zwrócili uwagi na jeszcze jednego świadka wydarzeń tego wieczora. Na poczerniałej ze starości belce, wieńczącej kalenicę dachu, przez cały ten czas siedział czarny ptak, przyglądający się ich poczynaniom ruchliwymi paciorkami oczu. Nie poruszył się nawet, widząc strzygę przeskakującą palisadę i ryjącą dziurę w ziemi pod ścianą domostwa. Spokojnie czyścił dziobem lśniące lotki swych czarnych skrzydeł, kiedy strzyga bezszelestnie skradała się do śpiących koni. Nie był tu po to, aby walczyć, czy opowiadać się po czyjejkolwiek stronie. Tylko patrzył.
Dopiero gdy ludzie zamknęli się w izbie, rozpostarł potężne skrzydła i nie czyniąc zbędnego hałasu, wzbił się w powietrze i odleciał nieśpiesznie w kierunku zrujnowanych i opuszczonych chat na podgrodziu. Tam, w cieniu drzew okalających Małachowo ścianą lasu, dostrzegł dwoje podróżnych, którzy czekali na niego i jego opowieść.
– Zaprawdę, zawiodłem się na tym młodym człowieku! – Stwierdził poważnie mężczyzna podpierający się długim rozwidlonym kosturem.
– Ależ ukochany, któż inny mógłby pomóc tej nieszczęsnej odnaleźć drogę do Nawii? Podoba mi się jego determinacja. Czyż nie jest jak jego ojciec...? – Zaoponowała szczupła, długowłosa kobieta, wtulając się w jego ramię, okryte płaszczem z niedźwiedziej skóry.
– No dobrze – zgodził się. – Leć kruku, sprowadź tu naszego wilczka. Musimy wkroczyć, bo nam córunia zje dziedzica rodu!
[ * * * ]
Jarogniew wyszedł na trakt i mrużąc oczy, wpatrywał się długo w niknącą w mroku drogę Gnieźnieńską. Już miał wracać do grodu, kiedy w ciemnościach nocy, tuż nad jego głową zafurkotały skrzydła, a na drodze, kilka kroków przed nim wylądował wielki czarny ptak. Nawet się nie zdziwił. Było oczywiste, że kruki nie latają w ciemności, a to wielkie ptaszysko patrzyło na niego bez strachu, to prawym, to znów lewym okiem, nie mogąc się zdecydować, którym widzi go bardziej wyraźnie. Jarogniew zatrzymał się zaciekawiony, ale się nie odzywał.
– Jeszcze tego brakowało, żeby strażnik na bramie usłyszał, że gadam z krukami – pomyślał.
Kruk tymczasem zakończył przyglądanie się człowiekowi i
podskoczył kilka razy, przemieszczając się drogą w kierunku
Gniezna. Zatrzymał się i znów popatrzył na Jarogniewa.
– No dobrze, już rozumiem – pomyślał z rezygnacją Jarogniew. – Mam iść za tobą, prawda? Co też to ma być? Nie pytam, kto cię przysłał, bo to chyba oczywiste, ale wiesz… Nie mam za bardzo czasu na dziwne przygody. Obiecałem Anuszce, że szybko wrócę do domu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz