Prawdą jest to, co piszą podręczniki pisarstwa, że łatwo wpaść w pułapkę poprawiania tekstu w nieskończoność. Ja wpadłem! Już po wydaniu drugiej części sagi o pierwszych Piastach pt. „Demony Przeszłości”, wróciłem do „Lestkowiców”. Do pomocy zaprosiłem niezwykle wrażliwą i pracowitą redaktorkę, Paulinę Szymańczak, no i zaczęło się wnikliwe analizowanie i przetwarzanie tekstu książki.
Nie powiem, że nie walczyłem jak lew o każdy akapit – walczyłem! Przecież powieść przeszła już przez ręce wielu czytelników. Podobała się i to nie tylko rodzinie i przyjaciołom. Czytali ją także ludzie zawodowo związani z literaturą i od nich także słyszałem gratulacje i pochwały.
Czułem jednak potrzebę profesjonalnej redakcji, tak więc się stało. Redaktor Paulina okazała się bezlitosnym katem dla moich ukochanych imiesłowów. Przyznać jednak trzeba, że nie poprzestawała na sugerowaniu zmian, ale także cierpliwie tłumaczyła w komentarzach, dlaczego zmiana jest potrzebna. Podobnie z powtórzeniami. Nie pozostawiła mnie z podkreślonym na żółto tekstem, tylko skrupulatnie serwowała listę synonimów do wyboru. Jako autor bardzo cenię i szanuję profesjonalne podejście Pauliny do redakcji. Zawsze potrafi wskazać powód zmiany tekstu, podając zasadę z SJP lub odnosząc się do uznanych autorytetów.
Jeśli zaś chodzi o redakcję merytoryczną, to mówiąc wprost, podziwiam dziewczynę za odwagę i upór w śledzeniu wątków wczesnośredniowiecznej historii. Szczególnie, że większość z nich, nie figuruje w oficjalnych podręcznikach. Pytania, które Paulina zadawała, uświadomiły mi, jak bardzo, w oczach współczesnego młodego czytelnika, nasz świat różni się od przedstawionego w książce wczesnośredniowiecznego uniwersum. Powtarzające się, przy każdym archaizmie „Może zrób przypis?!” doprowadzało mnie do rozpaczy. Nie chciałem, żeby na każdej stronie rosła lista przypisów. Dla historyka albo choć wytrawnego czytelnika powieści historycznych to są wszystko oczywiste oczywistości. Niestety powieść historyczna (nawet ta z elementami fantasy) wymaga więcej zachodu, aby czytelnik uwierzył w realizm przedstawionych zdarzeń. W literaturze fantasy jest pewnie łatwiej. Ot, autor wymyśla świat i wszystko, co napisze, jest jego wizją, choćby była ona niewyobrażalnie fantastyczna. W przypadku powieści historycznej zawsze znajdzie się sztab ekspertów, gotowych przyczepić się do detali. Wiedząc o tym, już na samym początku naszej przygody z redakcją, zwolniłem redaktorkę z tego obowiązku. „Wiesz, ja jestem pasjonatem historii, więc skup się na fabule i charakterach”. Nie odpuściła. Musiałem wytłumaczyć się z każdego akapitu, który odbiegał od powszechnej wizji średniowiecza, czy religii Słowian.
Nie narzekam. Jestem przekonany, że moja książka po redakcji i korektach Pauliny jest o niebo lepsza niż wcześniej. Z czystym sumieniem mogę polecić redaktorkę Paulinę Szymańczak każdemu twórcy literatury, a w szczególności amatorom selfpublishingu, jak ja, którzy czują, że ich dzieło wymaga korekt i redaktorskiego szlifu, a nie są pewni sukcesu na rynku wydawniczym.
